czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 16

Dni w Buenos Aires płynęły powoli, dla niektórych monotonnie, dla innych były one pełne atrakcji. Dla czarnowłosej były one inne. Dotąd wiodła ona samotne i nudne życie, czasami spędzała czas z nowymi znajomymi, ale głównie swój wolny czas poświęcała na nauce i pilnowaniu młodszej siostry. Teraz główną część jej dnia stanowiły spacery i bliższe poznawanie czarnowłosego chłopaka. Dla niektórych natomiast nie było to nic nowego, od najmniejszych lat wolał spędzać swój czas poza domem. W domu czuł się źle, tam wszystko było dziwne, jego rodzicom zależało na karierze, czego skutkiem były częste nieobecności w domu. Jego rodzice byli bogaci i nie ukrywali tego. Chcieli, aby każdy im zazdrościł tego co mają, jednym słowem wywyższali się, co nie leżało w naturze chłopaka. Bardzo lubił swoją nianię, która była z nim zawsze w przeciwieństwie od swojej matki, ale niekiedy potrzebował porządnego ochrzanu od swojego ojca, matczynego przytulenia i rozmowy. Prawdziwej rodzinne rozmowy, a nie paru zdań wypowiedzianych w biegu. Nie lubił swojego bogactwa, chociaż niejedni tego nie rozumieli. Ona jako jedna z nielicznych rozumiała. Dzisiaj także spędzali razem popołudnie, wybrali się na shake’i.
-Candelaria chyba odpuściła.-powiedziała Alba, siadając na ławce.
-Mam wrażenie, ze to cisza przed burzą.-powiedział i upił łyk swojego czekoladowego shake’a. Nie chciał rozmawiać o swojej byłej, dlatego postanowił zmienić temat.- Mam nadzieję, że tym razem zawartość twojego kubka nie wyląduje na mnie.-powiedział, przypominając sobie ten feralny dzień.
-Nie bój się, nic takiego się nie wydarzy.-zaśmiała się na samo wspomnienie tej sytuacji.- Opowiedz mi coś o sobie, o swojej rodzinie. Ty o mnie wiesz wszystko.
- Nie mam rodziny.-powiedział zaciskając  dłonie na kubeczku.- Mam nianię, która wychowuje mnie od małego i panią Violę, która robi mi śniadania, obiady i kolację. Rodziców widzę raz na ruski rok, czasami nawet święta spędzam sam, bo bliższej rodziny nie poznałem, wiesz ja to jest. Oni nie osiągnęli tego co moi rodzice, nie mieszkają w domu większym niż nasza szkoła. Wiem tyle, że mam kuzynki i kuzynów, ale jak wyglądają i ile mają lat to nie wiem. Nie mam niestety rodzeństwa, bo moi rodzice chcą mieć jednego dziedzica rodziny, mimo, że ja nie chcę nim być.
- To smutne.-powiedziała Alba, przyglądając się idealnemu profilowi chłopaka.- Ja nie mam ojca, ale mam przynajmniej kochającą mamę i siostrę, która faktem jest, że mnie irytuje ale jakby jej nie było to było nudno.-uśmiechnęła się na samo wspomnienie swojej szczerbatej siostry. Mimo wszystko lubiła swoje życie, swój skromny dom.- Oby Candelaria odpuściła. – Alba postanowiła zmienić temat. Miała nadzieję,że w końcu uda jej się zaznać szczęścia u boku chłopaka. Dotychczas nie miała szczęścia do facetów. Poprzedni chciał ją przelecieć, czego w porę się dowiedziała. Wcześniej miała paru chłopaków, ale żaden nie traktował jej poważnie. Miała nadzieję,że Facundo to ten jedyny.

Candelaria od paru godzin chodziła po sklepach. To było jej standardowe zajęcie, lubiła wydawać pieniądze rodziców, na buty, ciuchy i inne pierdoły, które ubierze tylko raz w życiu. Mimo związku Facunda i Alby, była wesoła. Miała plan i zmierzała go niedługo wykorzystać. Na razie starała się, aby każdy myślał,że dała sobie spokój.
-Cande, zaczekaj!-  tuż za nią biegła Martina. Brązowowłosa przewróciła oczami, ale poczekała na przyjaciółkę.- Czemu nie powiedziałaś,że idziesz na zakupu?-zapytała z wyrzutem. Od kilku dni Candelaria była inna, co nie uszło uwadze szatynki. Dziewczyna mniej z nią rozmawiała, nie dzwoniła do niej 50 razy dziennie,a zaraz po szkole szła do domu.- Jesteś na mnie zła,że nie przemówiłam Facu do rozsądku? Myślę,że on zrozumie, ża ta dziewczyna nie jest dla niego.
-Mam gdzieś tych gołąbeczków.-powiedziała
-Naprawdę? Jak dobrze, zpbaczysz,że znajdziesz sobie chłopaka, który Cię doceni.-powiedziała i przytuliła się do przyjaciółki. Ta mimo,że nie miała na to najmniejszej ochoty, odwzajemniła uścisk.
-Cieszę się,że cię mam.-powiedziała i dodawała w myślach „Już znalazłam swojego księcia i zamierzam go zdobyć, a ja zawsze dostaję to czego chcę.”

Para siedziała na ławce i rozkoszowała się piękną, słoneczną pogodą. Można powiedzieć,że stanowili dobraną parę i świetnie się dogadywali. Rozkoszną chwilę przerwał dzwonek telefonu bruneta. Chłopak z niechęcią odebrał.
-Stary, ojciec załatwił nam wejściówki do VIP-a. Masz pół godziny, spotkamy się tam gdzie zawsze. –wykrzyknął Pablo do słuchawki. Facundo w pierwszej chwili ucieszył się z tej informacji, ale przypomniał sobie,że obiecał Albie pójście do kina.
-Nie mogę , mam plany.-powiedział.
-Plany zawsze można zmienić. Alba nie jest jedyną osobą na świecie. Rozumiem,że się zakochałeś ale bez przesady. Ty w ogóle nie masz dla nas czasu. Nie długo będziesz rowerem do szkoły jeździł. Alba nie zając nie ucieknie.
-Pablo…-zaczął Facundo, chciał iść, ale wiedział,że Albie zrobi się przykro.- Może innym razem…-kontynuował swoją wypowiedź, ale przerwała mu Alba, która wyrwała mu telefon.
-Cześć, tu Alba. Nie wiem gdzie chcecie iść, ale Facundo już idzie. To cześć.
-Ale co z kinem?-zapytał.
-Facundo, daj spokój, do kina możemy iść zawsze. Zajmij się trochę przyjacielem.-powiedział z uśmiechem. Facundo uśmiechnął się do niej, po czym przytulił się do niej i odszedł. Alba wyjęła telefon i postanowiła zadzwonić do Mechi. Po długim wyczekiwaniu, blondynka odebrała.
-Cześć, masz czas?-zapytała.
-Niestety nie, umówiła się.-powiedziała radosna jak skowronek.
-Z kim? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-Nie chcę zapeszać, ale spokojnie jutro ci wszystko opowiem. Pa.-powiedziała i rozłączyła się. Alba z uśmiechem na twarzy schowała telefon do torebki. Cieszyła się,że wszystko się układa i to nie tylko jej. Miara zamiar wstać i udać się do domu, gdy do jej uszu doszedł dobrze znany jej głos.
-Nic się nie zmieniłaś.-powiedział brunet, a Alba głośno przełykając ślinę, podniosła głowę.

Facundo szedł w stronę centrum przy którym czekał na niego Pablo. Z jednej strony cieszył się na to spotkanie,w końcu od rozpoczęcia roku szkolnego nigdzie nie był z Pablem, z drugiej strony szkoda mu było zostawić Albę. Wystarczająco długo walczył o nią i nie chciał aby to wszystko rozprysło się jak bańka mydlana. Miał ochotę się wycofać, ale zauważył uśmiechniętego Pabla, westchnął cicho i podszedł do przyjaciela.
-Nareszcie sami, stary, czujesz to ? Zobaczysz będzie w czym wybierać, mnóstwo lasek, które będą błagały o to abyśmy na nie spojrzeli.-powiedział podniecony Pablo. Cieszył się,że w końcu udał mu się wyrwać przyjaciela.
-Jestem zajęty i z tego co mi wiadomo ty także.-powiedział poważnym tonem Facundo.
-Rozluźnij się. Ani Tini, ani Alba się o tym nie dowiedzą.-Pablo wywrócił oczami i westchnął. Dawny Facundo bagatelizowałby sprawę swojego związku i takiego chłopaka Pablo polubił, nie „pantoflarza” jakim według niego stał się brunet.-Chodźmy już.-powiedział zrezygnowany.

-Co ty robisz w Buenos Aires?
-Zostawiłaś mnie bez słowa wyjaśnienia, wyjechałaś,a mi było smutno bez cienie.
-Daruj sobie, oboje dobrze wiemy,ze tobie na mnie nie zależało.-Alba unikała kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. Bała się,że utonie w jego czarnych oczach i zrobi coś czego nie chce. Tak jak robiła to dawniej. „Facundo miał rację, to była cisza przed burzą”powiedziała w myślach.- Dlaczego nie dasz mi spokoju?-dziewczyna schowała za plecami dłonie, aby brunet nie zauważył,ze się denerwuje. Mimo,że nie było tego po niej widać i tak była zdenerwowana i przerażona.
-Nie mogę Ci dać spokoju, bo zbyt wiele dla mnie znaczysz. Kocham Cię i mogę ci to udowodnić.- wyszeptał i przybliżył się niebezpiecznie do czarnowłosej.
-Kłamiesz.-dziewczyna również zaczęła szeptać. Podniosła wzrok na chłopaka,a on posłał jej zniewalający uśmiech i zatopił swoje usta w jej wargach. Ta próbowała się opierać, ale w końcu się poddała.
Chłopacy bawili się dobrze, można nawet powiedzieć, że bardzo dobrze. Facundo po paru piwach rozluźnił się, co prawda nie uganiał się za innymi, tak jak to robił jego przyjaciel, ale i tak bawił się całkiem sympatycznie. Prawie jak za dawnych czasów.

- Jesteś obserwatorem?-przed brunetem pojawiła się Candelaria.- Baw się.
- Co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony.
-zawsze jestem tam gdzie ty.-wyszeptała dziewczyna delikatnie muskając ucho bruneta. Po ciele Facunda przeszedł dreszcz, nie wiedział dlaczego, przecież Candelaria już dawno nic dla niego nie znaczyła. Spoglądał na brązowowłosą, która zaczęła przed nim tańczyć. Ilość procentów w jego krwi sprawiła, że dołączył do swojej byłej.

 *
Przepraszam, wiem,że jesteście zawiedzeni, ale przez parę tygodni nie miałam internetu,a niestety przez telefon nie mogę dodawać rozdziałów. Po za tym mam zbliża się maj, czyli matura i egzamin zawodowy i większość wolnego czasu spędzam przy książkach lub na pisaniu pracy maturalnej. Mam nadzieję,że mimo że nie było mnie długo to nie zapomnieliście o moim blogu.  ;)
Nie wiem czy znacie jeśli nie to daje linka do moejgo nowego bloga. Tak wiem, to chore,ze przy moich zawalonych dniach zakładam kolejnego bloga.

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 15

15.

-Candelaria ci to wysłała?-zapytał Facundo z grobową miną,a Alb pokiwała twierdząco z głową.- I ty jej uwierzyłaś?
-No tak,bo przecież jasno widać,że coś was łączy.-powiedziała,ale niebyła już do końca pewna swoich słów.
-Chciałam mu tylko pomóc.-powiedziała Mechi,a widząc zakłopotanie na twarzy brunetki kontynuowała.-Chciałam wam jakoś pomóc,żebyście w końcu byli razem. Jak mogłaś pomyśleć,że ja i ten kurdupel ze sobą kręcimy.
-Ej, nie jestem taki nisko.-powiedział z oburzeniem w głosie Facundo.
-Na początku nie byłam przekonana czy om ma szczere intencje w stosunku do ciebie, ale jakbyś słyszała jak on pięknie o tobie mówi. On jest naprawdę w tobie zakochany. Chciałabym,żeby Jorge tak o mnie mówił.-blondynka rozmarzyła się.-Tak czy siak uważam,że powinniście być razem. Porozmawiajcie ze sobą na spokojnie.-posłała im uśmiech i odeszła. To samo uczynił Ruggero.
-Alba...Ja wiem,że nie znamy się zbyt dobrze, ale kurde no zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Działasz na mnie jak narkotyk, jestem od ciebie uzależniony,nie mogę cię usunąć z moich myśli. Zasypiam i budzę się widząc twoją piękną twarz. Nigdy nie miałem tak z żadną dziewczyną,a uwierz,że miałem ich wiele. Wiem,że dużo nas dzieli i zapewne nigdy nie będziesz ze mną chciała być. Po prostu wiedz,że nigdy o tobie nie zapomnę. Kocham Cię.-Facundo miał  łzy w oczach,chciał być z Albą na zawsze ale wiedział,ze przez Cande ona nigdy z nim nie będzie.
-Zamknij się i mnie pocałuj.-powiedział Alba widząc,że chłopak otwiera usta,żeby znów wygłosić monolog. Facundo znieruchomiał, zastanawiał się czy dobrze usłyszał słowa brunetki. Alba zaśmiała się widząc minę bruneta.
-Słucham?-zapytał zdezorientowany,a Alba westchnęła i przejęła inicjatywę. Pocałowała bruneta,a ten z szybkością odwzajemnij pocałunek.W końcu od tak dawna chciał to zrobić.

-Patrz,patrz udało się.-krzyknęła Meci. Razem z Ruggem stali za drzewem i przyglądali się parze. Oboje cieszyli się szczęściem nowych przyjaciół.
-Kogo podglądacie?-do "pary" podeszli Jorge,Lodovica i Xabi. Mechi i Rugg odskoczyli od drzewa, gdy usłyszeli za sobą głosy.
-Albę i Facunda.-powiedziała ucieszona blondynka i wskazała na parę.
-Oni sa razem?-zapytał zdziwiony Jorge.-A on nie jest z Candelarią?-
-Był ale teraz jest z Albą.-powiedziała próbując opanować emocje. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo cieszyła ją ta sprawa.
-A ty się cieszysz z tego powodu,bo...-zaczął Xabi i oczekiwał,aż blondynka powie co jest wynikiem jej zadowolenia.
-Spójrz na nich, oni tak słodko razem wyglądają.-powiedziała i odwróciła wzrok na zakochanych.-Jakbyście słyszeli jak on o niej mówił. Chciałabym usłyszeć kiedyś coś takiego od mojego chłopaka.-powiedziała spoglądając na Jorga.-Jest w niej zakochany po uszy.
-Ale wiecie jaki jest Facundo.-powiedziała Lodovica.
-On się zmienił pod jej wpływem.-powiedział Rugg.-Chodźmy stąd,bo jak się dowiedzą,ze ich podglądamy to będzie ciężko.-powiedział,a wszyscy przytaknęli i odeszli od drzewa.

-Tini,oni się całują.-powiedziała brązowowłosa do telefonu.-Nie wiem jak to możliwe przecież to niedorzeczne.Przyjdź tu i przemów mu do rozsądku.-krzyknęła i rozłączyła się. Candelaria była zła, nie mogła uwierzyć,w to co przed chwilą widziała. Wszystkie jej starania poszły na marne. Przysiadła na pobliską ławkę i czekała na przybycie Martiny.-Co on w niej takiego widzi? Bezsensu to wszystko, przecież ina nie ma mu nic do zaoferowania.-brązowowłosa wpatrywała się w parę i rozmawiała sama ze sobą.
-Chyba źle z panienką skoro rozmawia sama ze sobą.-Candelaria usłyszała za sobą męski głos i czym prędzej odwróciła się aby ujrzeć kto do niej podszedł.
-Znamy sie?-zapytała zdziwiona. Pierwszy raz widziała tego chłopaka na oczy.
-Nie. Jestem tutaj pierwszy raz. Czasem lubisz porozmawiać z kimś mądrym?-zapytał i pokazał szereg swoich białych zębów. Candelaria również posłała mu uśmiech. Nowo poznany chłopak bardzo ją oczarował.

Para oderwała się od siebie i spojrzała sobie w oczy. Ciszę między nimi przerwała czarnowłosa.
-Facundo,ja..ja się boję.-powiedziała i oderwała wzrok od Facunda.-Już kiedyś zaufałam jednemu chłopakowi,a on mnie wykorzystał i zostawił. Boję się,że ty też masz złe zamiary w stosunku do mnie.
-Nie bój się nie skrzywdzę cię. Najpierw się poznajmy bliżej, zaufajmy sobie, dopiero później bądźmy razem.-powiedział i złapał dziewczynę za podbródek po czym delikatnie musnął jej wargi.- Zawsze możesz na mnie liczyć, nigdy cię nie opuszczę.-powiedział i przytulił czarnowłosą do siebie.

-Szpieguję mojego chłopaka.-powiedziała brązowowłosa do chłopaka i wskazała na przytulająca się parę.
-Alba??-krzyknął chłopak.
-Znasz ją?-zapytała się zdziwiona Candelaria.

*
No i moje postanowienie szlag trafił. Miałam tu wchodzić codziennie, pisać rozdziały co najmniej raz w tygodniu,a wyszło jak wyszło. Rozdział nie wyszedł tak jakbym chciała no ale trudno... Cierpię niestety na brak weny :(