czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 16

Dni w Buenos Aires płynęły powoli, dla niektórych monotonnie, dla innych były one pełne atrakcji. Dla czarnowłosej były one inne. Dotąd wiodła ona samotne i nudne życie, czasami spędzała czas z nowymi znajomymi, ale głównie swój wolny czas poświęcała na nauce i pilnowaniu młodszej siostry. Teraz główną część jej dnia stanowiły spacery i bliższe poznawanie czarnowłosego chłopaka. Dla niektórych natomiast nie było to nic nowego, od najmniejszych lat wolał spędzać swój czas poza domem. W domu czuł się źle, tam wszystko było dziwne, jego rodzicom zależało na karierze, czego skutkiem były częste nieobecności w domu. Jego rodzice byli bogaci i nie ukrywali tego. Chcieli, aby każdy im zazdrościł tego co mają, jednym słowem wywyższali się, co nie leżało w naturze chłopaka. Bardzo lubił swoją nianię, która była z nim zawsze w przeciwieństwie od swojej matki, ale niekiedy potrzebował porządnego ochrzanu od swojego ojca, matczynego przytulenia i rozmowy. Prawdziwej rodzinne rozmowy, a nie paru zdań wypowiedzianych w biegu. Nie lubił swojego bogactwa, chociaż niejedni tego nie rozumieli. Ona jako jedna z nielicznych rozumiała. Dzisiaj także spędzali razem popołudnie, wybrali się na shake’i.
-Candelaria chyba odpuściła.-powiedziała Alba, siadając na ławce.
-Mam wrażenie, ze to cisza przed burzą.-powiedział i upił łyk swojego czekoladowego shake’a. Nie chciał rozmawiać o swojej byłej, dlatego postanowił zmienić temat.- Mam nadzieję, że tym razem zawartość twojego kubka nie wyląduje na mnie.-powiedział, przypominając sobie ten feralny dzień.
-Nie bój się, nic takiego się nie wydarzy.-zaśmiała się na samo wspomnienie tej sytuacji.- Opowiedz mi coś o sobie, o swojej rodzinie. Ty o mnie wiesz wszystko.
- Nie mam rodziny.-powiedział zaciskając  dłonie na kubeczku.- Mam nianię, która wychowuje mnie od małego i panią Violę, która robi mi śniadania, obiady i kolację. Rodziców widzę raz na ruski rok, czasami nawet święta spędzam sam, bo bliższej rodziny nie poznałem, wiesz ja to jest. Oni nie osiągnęli tego co moi rodzice, nie mieszkają w domu większym niż nasza szkoła. Wiem tyle, że mam kuzynki i kuzynów, ale jak wyglądają i ile mają lat to nie wiem. Nie mam niestety rodzeństwa, bo moi rodzice chcą mieć jednego dziedzica rodziny, mimo, że ja nie chcę nim być.
- To smutne.-powiedziała Alba, przyglądając się idealnemu profilowi chłopaka.- Ja nie mam ojca, ale mam przynajmniej kochającą mamę i siostrę, która faktem jest, że mnie irytuje ale jakby jej nie było to było nudno.-uśmiechnęła się na samo wspomnienie swojej szczerbatej siostry. Mimo wszystko lubiła swoje życie, swój skromny dom.- Oby Candelaria odpuściła. – Alba postanowiła zmienić temat. Miała nadzieję,że w końcu uda jej się zaznać szczęścia u boku chłopaka. Dotychczas nie miała szczęścia do facetów. Poprzedni chciał ją przelecieć, czego w porę się dowiedziała. Wcześniej miała paru chłopaków, ale żaden nie traktował jej poważnie. Miała nadzieję,że Facundo to ten jedyny.

Candelaria od paru godzin chodziła po sklepach. To było jej standardowe zajęcie, lubiła wydawać pieniądze rodziców, na buty, ciuchy i inne pierdoły, które ubierze tylko raz w życiu. Mimo związku Facunda i Alby, była wesoła. Miała plan i zmierzała go niedługo wykorzystać. Na razie starała się, aby każdy myślał,że dała sobie spokój.
-Cande, zaczekaj!-  tuż za nią biegła Martina. Brązowowłosa przewróciła oczami, ale poczekała na przyjaciółkę.- Czemu nie powiedziałaś,że idziesz na zakupu?-zapytała z wyrzutem. Od kilku dni Candelaria była inna, co nie uszło uwadze szatynki. Dziewczyna mniej z nią rozmawiała, nie dzwoniła do niej 50 razy dziennie,a zaraz po szkole szła do domu.- Jesteś na mnie zła,że nie przemówiłam Facu do rozsądku? Myślę,że on zrozumie, ża ta dziewczyna nie jest dla niego.
-Mam gdzieś tych gołąbeczków.-powiedziała
-Naprawdę? Jak dobrze, zpbaczysz,że znajdziesz sobie chłopaka, który Cię doceni.-powiedziała i przytuliła się do przyjaciółki. Ta mimo,że nie miała na to najmniejszej ochoty, odwzajemniła uścisk.
-Cieszę się,że cię mam.-powiedziała i dodawała w myślach „Już znalazłam swojego księcia i zamierzam go zdobyć, a ja zawsze dostaję to czego chcę.”

Para siedziała na ławce i rozkoszowała się piękną, słoneczną pogodą. Można powiedzieć,że stanowili dobraną parę i świetnie się dogadywali. Rozkoszną chwilę przerwał dzwonek telefonu bruneta. Chłopak z niechęcią odebrał.
-Stary, ojciec załatwił nam wejściówki do VIP-a. Masz pół godziny, spotkamy się tam gdzie zawsze. –wykrzyknął Pablo do słuchawki. Facundo w pierwszej chwili ucieszył się z tej informacji, ale przypomniał sobie,że obiecał Albie pójście do kina.
-Nie mogę , mam plany.-powiedział.
-Plany zawsze można zmienić. Alba nie jest jedyną osobą na świecie. Rozumiem,że się zakochałeś ale bez przesady. Ty w ogóle nie masz dla nas czasu. Nie długo będziesz rowerem do szkoły jeździł. Alba nie zając nie ucieknie.
-Pablo…-zaczął Facundo, chciał iść, ale wiedział,że Albie zrobi się przykro.- Może innym razem…-kontynuował swoją wypowiedź, ale przerwała mu Alba, która wyrwała mu telefon.
-Cześć, tu Alba. Nie wiem gdzie chcecie iść, ale Facundo już idzie. To cześć.
-Ale co z kinem?-zapytał.
-Facundo, daj spokój, do kina możemy iść zawsze. Zajmij się trochę przyjacielem.-powiedział z uśmiechem. Facundo uśmiechnął się do niej, po czym przytulił się do niej i odszedł. Alba wyjęła telefon i postanowiła zadzwonić do Mechi. Po długim wyczekiwaniu, blondynka odebrała.
-Cześć, masz czas?-zapytała.
-Niestety nie, umówiła się.-powiedziała radosna jak skowronek.
-Z kim? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-Nie chcę zapeszać, ale spokojnie jutro ci wszystko opowiem. Pa.-powiedziała i rozłączyła się. Alba z uśmiechem na twarzy schowała telefon do torebki. Cieszyła się,że wszystko się układa i to nie tylko jej. Miara zamiar wstać i udać się do domu, gdy do jej uszu doszedł dobrze znany jej głos.
-Nic się nie zmieniłaś.-powiedział brunet, a Alba głośno przełykając ślinę, podniosła głowę.

Facundo szedł w stronę centrum przy którym czekał na niego Pablo. Z jednej strony cieszył się na to spotkanie,w końcu od rozpoczęcia roku szkolnego nigdzie nie był z Pablem, z drugiej strony szkoda mu było zostawić Albę. Wystarczająco długo walczył o nią i nie chciał aby to wszystko rozprysło się jak bańka mydlana. Miał ochotę się wycofać, ale zauważył uśmiechniętego Pabla, westchnął cicho i podszedł do przyjaciela.
-Nareszcie sami, stary, czujesz to ? Zobaczysz będzie w czym wybierać, mnóstwo lasek, które będą błagały o to abyśmy na nie spojrzeli.-powiedział podniecony Pablo. Cieszył się,że w końcu udał mu się wyrwać przyjaciela.
-Jestem zajęty i z tego co mi wiadomo ty także.-powiedział poważnym tonem Facundo.
-Rozluźnij się. Ani Tini, ani Alba się o tym nie dowiedzą.-Pablo wywrócił oczami i westchnął. Dawny Facundo bagatelizowałby sprawę swojego związku i takiego chłopaka Pablo polubił, nie „pantoflarza” jakim według niego stał się brunet.-Chodźmy już.-powiedział zrezygnowany.

-Co ty robisz w Buenos Aires?
-Zostawiłaś mnie bez słowa wyjaśnienia, wyjechałaś,a mi było smutno bez cienie.
-Daruj sobie, oboje dobrze wiemy,ze tobie na mnie nie zależało.-Alba unikała kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. Bała się,że utonie w jego czarnych oczach i zrobi coś czego nie chce. Tak jak robiła to dawniej. „Facundo miał rację, to była cisza przed burzą”powiedziała w myślach.- Dlaczego nie dasz mi spokoju?-dziewczyna schowała za plecami dłonie, aby brunet nie zauważył,ze się denerwuje. Mimo,że nie było tego po niej widać i tak była zdenerwowana i przerażona.
-Nie mogę Ci dać spokoju, bo zbyt wiele dla mnie znaczysz. Kocham Cię i mogę ci to udowodnić.- wyszeptał i przybliżył się niebezpiecznie do czarnowłosej.
-Kłamiesz.-dziewczyna również zaczęła szeptać. Podniosła wzrok na chłopaka,a on posłał jej zniewalający uśmiech i zatopił swoje usta w jej wargach. Ta próbowała się opierać, ale w końcu się poddała.
Chłopacy bawili się dobrze, można nawet powiedzieć, że bardzo dobrze. Facundo po paru piwach rozluźnił się, co prawda nie uganiał się za innymi, tak jak to robił jego przyjaciel, ale i tak bawił się całkiem sympatycznie. Prawie jak za dawnych czasów.

- Jesteś obserwatorem?-przed brunetem pojawiła się Candelaria.- Baw się.
- Co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony.
-zawsze jestem tam gdzie ty.-wyszeptała dziewczyna delikatnie muskając ucho bruneta. Po ciele Facunda przeszedł dreszcz, nie wiedział dlaczego, przecież Candelaria już dawno nic dla niego nie znaczyła. Spoglądał na brązowowłosą, która zaczęła przed nim tańczyć. Ilość procentów w jego krwi sprawiła, że dołączył do swojej byłej.

 *
Przepraszam, wiem,że jesteście zawiedzeni, ale przez parę tygodni nie miałam internetu,a niestety przez telefon nie mogę dodawać rozdziałów. Po za tym mam zbliża się maj, czyli matura i egzamin zawodowy i większość wolnego czasu spędzam przy książkach lub na pisaniu pracy maturalnej. Mam nadzieję,że mimo że nie było mnie długo to nie zapomnieliście o moim blogu.  ;)
Nie wiem czy znacie jeśli nie to daje linka do moejgo nowego bloga. Tak wiem, to chore,ze przy moich zawalonych dniach zakładam kolejnego bloga.

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 15

15.

-Candelaria ci to wysłała?-zapytał Facundo z grobową miną,a Alb pokiwała twierdząco z głową.- I ty jej uwierzyłaś?
-No tak,bo przecież jasno widać,że coś was łączy.-powiedziała,ale niebyła już do końca pewna swoich słów.
-Chciałam mu tylko pomóc.-powiedziała Mechi,a widząc zakłopotanie na twarzy brunetki kontynuowała.-Chciałam wam jakoś pomóc,żebyście w końcu byli razem. Jak mogłaś pomyśleć,że ja i ten kurdupel ze sobą kręcimy.
-Ej, nie jestem taki nisko.-powiedział z oburzeniem w głosie Facundo.
-Na początku nie byłam przekonana czy om ma szczere intencje w stosunku do ciebie, ale jakbyś słyszała jak on pięknie o tobie mówi. On jest naprawdę w tobie zakochany. Chciałabym,żeby Jorge tak o mnie mówił.-blondynka rozmarzyła się.-Tak czy siak uważam,że powinniście być razem. Porozmawiajcie ze sobą na spokojnie.-posłała im uśmiech i odeszła. To samo uczynił Ruggero.
-Alba...Ja wiem,że nie znamy się zbyt dobrze, ale kurde no zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Działasz na mnie jak narkotyk, jestem od ciebie uzależniony,nie mogę cię usunąć z moich myśli. Zasypiam i budzę się widząc twoją piękną twarz. Nigdy nie miałem tak z żadną dziewczyną,a uwierz,że miałem ich wiele. Wiem,że dużo nas dzieli i zapewne nigdy nie będziesz ze mną chciała być. Po prostu wiedz,że nigdy o tobie nie zapomnę. Kocham Cię.-Facundo miał  łzy w oczach,chciał być z Albą na zawsze ale wiedział,ze przez Cande ona nigdy z nim nie będzie.
-Zamknij się i mnie pocałuj.-powiedział Alba widząc,że chłopak otwiera usta,żeby znów wygłosić monolog. Facundo znieruchomiał, zastanawiał się czy dobrze usłyszał słowa brunetki. Alba zaśmiała się widząc minę bruneta.
-Słucham?-zapytał zdezorientowany,a Alba westchnęła i przejęła inicjatywę. Pocałowała bruneta,a ten z szybkością odwzajemnij pocałunek.W końcu od tak dawna chciał to zrobić.

-Patrz,patrz udało się.-krzyknęła Meci. Razem z Ruggem stali za drzewem i przyglądali się parze. Oboje cieszyli się szczęściem nowych przyjaciół.
-Kogo podglądacie?-do "pary" podeszli Jorge,Lodovica i Xabi. Mechi i Rugg odskoczyli od drzewa, gdy usłyszeli za sobą głosy.
-Albę i Facunda.-powiedziała ucieszona blondynka i wskazała na parę.
-Oni sa razem?-zapytał zdziwiony Jorge.-A on nie jest z Candelarią?-
-Był ale teraz jest z Albą.-powiedziała próbując opanować emocje. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo cieszyła ją ta sprawa.
-A ty się cieszysz z tego powodu,bo...-zaczął Xabi i oczekiwał,aż blondynka powie co jest wynikiem jej zadowolenia.
-Spójrz na nich, oni tak słodko razem wyglądają.-powiedziała i odwróciła wzrok na zakochanych.-Jakbyście słyszeli jak on o niej mówił. Chciałabym usłyszeć kiedyś coś takiego od mojego chłopaka.-powiedziała spoglądając na Jorga.-Jest w niej zakochany po uszy.
-Ale wiecie jaki jest Facundo.-powiedziała Lodovica.
-On się zmienił pod jej wpływem.-powiedział Rugg.-Chodźmy stąd,bo jak się dowiedzą,ze ich podglądamy to będzie ciężko.-powiedział,a wszyscy przytaknęli i odeszli od drzewa.

-Tini,oni się całują.-powiedziała brązowowłosa do telefonu.-Nie wiem jak to możliwe przecież to niedorzeczne.Przyjdź tu i przemów mu do rozsądku.-krzyknęła i rozłączyła się. Candelaria była zła, nie mogła uwierzyć,w to co przed chwilą widziała. Wszystkie jej starania poszły na marne. Przysiadła na pobliską ławkę i czekała na przybycie Martiny.-Co on w niej takiego widzi? Bezsensu to wszystko, przecież ina nie ma mu nic do zaoferowania.-brązowowłosa wpatrywała się w parę i rozmawiała sama ze sobą.
-Chyba źle z panienką skoro rozmawia sama ze sobą.-Candelaria usłyszała za sobą męski głos i czym prędzej odwróciła się aby ujrzeć kto do niej podszedł.
-Znamy sie?-zapytała zdziwiona. Pierwszy raz widziała tego chłopaka na oczy.
-Nie. Jestem tutaj pierwszy raz. Czasem lubisz porozmawiać z kimś mądrym?-zapytał i pokazał szereg swoich białych zębów. Candelaria również posłała mu uśmiech. Nowo poznany chłopak bardzo ją oczarował.

Para oderwała się od siebie i spojrzała sobie w oczy. Ciszę między nimi przerwała czarnowłosa.
-Facundo,ja..ja się boję.-powiedziała i oderwała wzrok od Facunda.-Już kiedyś zaufałam jednemu chłopakowi,a on mnie wykorzystał i zostawił. Boję się,że ty też masz złe zamiary w stosunku do mnie.
-Nie bój się nie skrzywdzę cię. Najpierw się poznajmy bliżej, zaufajmy sobie, dopiero później bądźmy razem.-powiedział i złapał dziewczynę za podbródek po czym delikatnie musnął jej wargi.- Zawsze możesz na mnie liczyć, nigdy cię nie opuszczę.-powiedział i przytulił czarnowłosą do siebie.

-Szpieguję mojego chłopaka.-powiedziała brązowowłosa do chłopaka i wskazała na przytulająca się parę.
-Alba??-krzyknął chłopak.
-Znasz ją?-zapytała się zdziwiona Candelaria.

*
No i moje postanowienie szlag trafił. Miałam tu wchodzić codziennie, pisać rozdziały co najmniej raz w tygodniu,a wyszło jak wyszło. Rozdział nie wyszedł tak jakbym chciała no ale trudno... Cierpię niestety na brak weny :(

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 14

14.

Alba chodziła wściekła po pokoju. Myślała,że znalazła w Buenos Aires dobrą koleżankę,prawie przyjaciółkę ale dzisiaj odkryła,że bardzo się myliła. Wydawała się inna w porównaniu do tych wszystkich dziewczyn z jej klasy. Teraz jednak zaczęła myśleć o niej inaczej, bo która przyjaciółka co innego mówi,a co innego robi i to na niekorzyść drugiej osoby.
-Wiedziała przecież,że mi zależy to dlaczego tak postąpiła.-zastanawiała się głośno. Opadła na pobliski fotel i spojrzała w sufit. Nic na nim nie zauważyła, żadnego znaku, żadnej podpowiedzi ale mimo wszystko w pewien sposób ją to odprężyło. Nawet nie wiedziała kiedy przymknęła oczy i oddała się w objęcia Morfeusza.

-Ale myślicie,że to wypali?-zapytał zdenerwowany Facundo.
-Śmiesz wątpić w moje pomysły?-zapytała Mechi unosząc teatralnie brew.
-W zasadzie ten plan jest...-zaczął Rugg ale Mechi mu przerwała i dodała swoje pięć groszy.
-Fantastyczny.-blondynka prawie przyklasnęła z radości, a Ruggero i Facundo spojrzeli na siebie i tylko pokręcili głową. Chłopacy mieli nadzieję,że Mercedes wymyśli plan warty uwagi ale się przeliczyli. Jednym słowem plan był beznadziejny.

Czarnowłosą obudził dźwięk dzwoniącego telefonu, zerwała się jak poparzona ale gdy zobaczyła kto do niej dzwoni rzuciła telefon na łóżko i z powrotem usiadła na fotel.
-Ma czelność jeszcze do mnie dzwonić.-prychnęła.

-Nie odbiera.-skrzywiła się blondynka.
-Spróbuj jeszcze raz.-powiedział brunet obgryzając paznokcie ze zdenerwowania. Bardzo mu zależało na Albie i mimo,że plan nie był idealny postanowił spróbować. 'Kto nie próbuje ten nic nie zyskuje' powtarzał sobie w myślach.
-Dalej nic.-westchnęła i schowała telefon do kieszeni.
-Może coś jej się stało.-powiedział przerażony Rugg,a brunet i blondynka spojrzeli na niego z politowaniem.-No co wszystko jej możliwe.-powiedział cicho, przenosząc wzrok na swoje buty.-Spróbuj jeszcze raz, albo nie ja spróbuję.

-Cholera no czy ona się ode mnie kiedyś odczepi.-powiedziała Alba wstając aby wyłączyć telefon.-To Rugg. Pewnie jest z nią. No dobra od niego mogę odebrać.-westchnęła i z ociąganiem odebrała telefon.

-Halo.
-Hej. Jesteś zajęta?
-W sumie to nie.
-Mam do ciebie sprawę. Możemy się spokać?
-Okay. Gdzie?
-Chodź do parku niedaleko szkoły.
-Dobrze za 30 minut będę.

28 minut później

Alba usiadła na pobliskiej ławce i czekała na przyjście kolegi. Była ciekawa o co mogło chodzić, miała nadzieję,że brunet nie będzie jej biadolił o blondynce, bo niezbyt chciało jej się o niej rozmawiać. Usłyszała za sobą chrząknięcie, odwróciła się myśląc,że to Ruggero ale za nią stal inny brunet.
-Witaj śliczna.-Facundo uśmiechnął się nieśmiało.
-Cześć.-powiedziała oschle. Wcale nie miała ochoty go widzieć. Marzyła,żeby wydrapać mu oczy i kopnąć w najczulsze miejsce.
-To dla ciebie.-brunet wyciągnął zza pleców bukiet prześlicznych róż i wręczył je brunetce. Ta z grobową miną wzięła od niego kwiaty u położyła je na ławce.
-Czekam na kogoś.-powiedziała i odwróciła się od Facunda.
-No tak na mnie.-powiedział uśmiechnięty i usiadł koło Alby.

-Odsuń się idioto,bo ich nie widzę.-krzyknęła Mechi. Razem z Ruggem schowali się za drzewem aby obserwować spotkanie pary.
-Alba nie wygląda na zadowoloną.-powiedział brunet ze zdenerwowaniem w głosie.

-Mi się nie chce z tobą rozmawiać.-powiedziała wstając z ławki.
-Ale dlaczego?-zapytał zdziwiony,
-Nie udawaj głupszego niż jesteś. Idiota, nic tylko zabić takich jak ty.- Alba zaczęła krzyczeć na przerażonego Facunda.
-Ale...
-Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Wszyscy chłopacy są tacy sami, zależy wam tylko aby mieć wszystkie i chwalić się nami przed kolegami. Ty to w ogóle jesteś takim kompletnym imbecylem,że świat mały.-Alba zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej,że większość odwiedzających park zaczęło przyglądać się z zaciekawieniem parze. Facundo siedział przestraszony i nie wiedział czy ma słuchać oskarżeń brunetki czy uciekać gdzie pieprz rośnie. Na ratunek przyszli Mechi i Rugg.
-Alba...-zaczęła blondynka ale jak brunetka usłyszała jej głos to jeszcze bardziej się wkurzyła.
-A ty tu czego?-zapytała z goryczą w głosie.
-Ja, ja chciałam...-blondynce nie spodobał się ton głosu Alby, Szczerze powiedziawszy bała się cokolwiek powiedzieć,bo brunetka wyglądała jakby chciała coś lub kogoś rozwalić.
-Wiesz co Rugg zawiodłam się na tobie. Myślałam,że jesteś moim przyjacielem,a ty ustawiasz mi randkę z tym idiotą i spotykasz się z nią.-brunetka trochę się uspokoiła i z nieco ściszonym głosem zwróciła się do bruneta.
-Ale co ja ci zrobiłam?-zapytała blondynka ze łzami w oczach.
-Nie no błagam cię myślisz,że jak popłaczesz to rzucę ci się w ramiona? Oboje jesteście siebie warci.-prychnęła brunetka.
-Alba uspokój się i powiedz co ci leży na sercu.-Rugg ostrożnie dotknął ramion Alby. Brunetka wzięła głęboki wdech i ze spokojem pokazała o co jej chodzi.
-To mi leży na sercu.
*
Możecie mnie zabić.Pozwalam. Tak wiem,że rozdział powinien pojawić się już dawno ale miała ostatnio trochę sprawdzianów i do tego egzamin zawodowy próbny,a jak już znalazłam czas to nie miała pomysłu na rozdział. Ostatnio też miałam problemy z internetem i znowu narobiłam sobie zaległości u was, bo na moim telefonie nie działają blogi :( Obiecuję poprawę w Nowym Roku :D Przeczytam i skomentuje wasze rozdziały po świętach :)

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 13

13.

Martina rozglądała się za Pablem,który jak przypuszczała podłożył jej tą różę.
-Skąd masz tą różę?-zapytał Pablo zza pleców Tini.
-Już nie udawaj. Jest śliczna.-powiedziała z szerokim uśmiechem i wstała aby przytulić się do chłopaka.
-To nie jest róża ode mnie-powiedział chłodnym głosem i odsunął się od szatynki.
-To od kogo?-zapytała zdziwiona i odłożyła róże z powrotem na ławkę. Pablo wzruszył tylko ramionami.
-Idziemy?-zapytał,a Tini kiwnęła głowa. Gdy para odeszła, do ławki podszedł Jorge, wziął do ręki róże i głośno westchnął
-I co nie wyszło ci?-krzyknął mu do ucha Xabi.
-Nie strasz mnie.-powiedział Jorge wyrzucając róże do kosza.- Co ja mam jej serenadę zaśpiewać,żeby wreszcie zwróciła na mnie uwagę.
-Jorge, odpuść ją sobie.-powiedział rozsiadając się na ławce.
-Łatwo powiedzieć. Myślisz,że to takie proste?-powiedział siadając obok przyjaciela.
-Wiem,że to nie jest proste ale chociaż spróbuj. Nie chce Cię dołować ale ona i tak nie zwróci na ciebie uwagi.-oznajmił Xabi. Jorge uniósł głowę do góry spoglądając na niebieskie niebo szukając jakiegoś znaku.
-Może masz rację.-powiedział zamyślony.

Facundo nie rozumiał czemu Martina jest taka naiwna. Fakt, nie miał dowodów,że Cande to zrobiła ale to było oczywiste, bo już nie jednokrotnie się na niej przejechali. Miał już jej dość i za cholerę nie wiedział jak ma przemówić Tini do rozsądku.
-Jak ją skrzywdzisz to będziesz miał ze mną do czynienia.-Facundo usłyszał z sobą czyiś głos.- No nie patrz się tak na mnie. Dobrze wiesz,że mówię o Albie. Jest moją przyjaciółką i będę jej broniła, więc jeśli zobaczę,że przez ciebie płacze to osobiście powyrywam ci nogi z dupy.- Głos należał do Mercedes.
-Nie bój się zrobię wszystko aby Alba była szczęśliwa.-powiedział spokojnym głosem patrząc na Mechi.-Ona naprawdę mi się podoba, ale chyba nie jest dane nam być razem. Zresztą ona chyba nie czuję tego samego co ja.-powiedział nadal patrząc na Mechi.
-Zależy co ty czujesz w jej obecności.
-Tego nie da się opisać. Nigdy przy żadnej dziewczynie tego nie czułem. Przepełnia mnie radość jak ją widzę, mam ochotę wycałować każdą część jej ciała,a gdy patrzę w jej oczy to rozpływam się-powiedział przenosząc wzrok z Mechi na piękny krajobraz za sobą.-Szkoda,że przez takie osoby jak Candelaria, Alba już mi nie ufa.-westchnął i powrócił na ziemię.
-Nie wiem czemu, ale ci wierzę i pomogę tobie.-powiedziała Mechi po głębszym namyśle.-Jeszcze co prawda nie wiem jak, ale coś wymyślę.
-Naprawdę mi pomożesz?-zapytał zszokowany brunet.
-Sama się sobie dziwię-powiedziała głośno wzdychając.
-Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję.-Facundo zaczął cieszyć się jak dziecko, a po chwili mocno przytulił zdziwiona blondynkę.-Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
-Ogarnij się trochę.-powiedziała rozglądając się dookoła.
-Przepraszam-powiedział odrywając się od Mercedes.- Po prostu się cieszę,bo twoja pomoc na pewno sporo wniesie do tej nieprzyjemnej sprawy.-oznajmił szeroko się uśmiechając.
-Musze już iść ale nie martw się wszystko pójdzie po naszej myśli.-powiedziała z lekkim uśmiechem.-Trzymaj się.-pożegnała się i odeszła.

-Słuchaj prostaku! Daj spokój Tini myślisz,że ona zwróci uwagę na takiego wieśniaka jak ty?-Pablo podszedł do siedzących na ławce Jorga i Xabiego.
-Nie wiem co ona widzi w takim debilu jak ty. Jeszcze zobaczysz,ze będzie wolała mnie od ciebie.-powiedział Jorge powoli wstając z ławki.
-Ciekawe z jakiej racji wolałaby ciebie skoro ty nie masz jej nic do zaoferowania.
-Kiedy ty stałeś się takim dupkiem?-zadał pytanie ale nie czekał na odpowiedź tylko odszedł.
-Przemów mu do rozsądku, bo jeśli jeszcze raz zobaczę,że kręci si e wokół Tini to nie ręczę za siebie-oznajmij Xabiemu i odszedł w innym kierunki niż Jorge.

Kiedy Mercedes była już poza zasięgiem wzroku Facunda usłyszała za sobą głos należący do Ruggera.
-Już wszystko rozumiem.-powiedział zakładając ręce na biodrach.
-Nie bardzo wiem o co ci chodzi.-powiedziała zdziwiona.
-Wciskasz jakieś kity Albie i zarazem mnie o tym,że Facundo jest taki, siaki i owaki, a przed chwilą widziałem jak się obściskiwaliście. I ty śmiesz twierdzić,że jesteś jej przyjaciółką? No i z czego ty się tak chichoczesz?
-Ty, ty jesteś zazdrosny...-powiedziała kiwając z niedowierzaniem głową.
-Ja ? O ciebie ? Chciałabyś.-prychnął Rugg uciekają wzrokiem.
-No nie mów,że chodzi ci tylko o Albę...
-A owszem chodzi mi o nią,zresztą nie zmieniaj tematu. Bardzo nie łanie zachowujesz się w stosunku do niej.
-Kochany ja jej pomagam.-powiedziała z tajemniczym uśmiechem.
-Jak? Obściskując się z jej przyszłym chłopakiem?
-No już przestań z ta zazdrością.-powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej.- Musimy przekonać jakoś Albę,żeby uwierzyła Facundowi. I ty mi z tym pomożesz.
-Co ty się tak szybko przekonałaś,że oni powinni być razem?-zapytał podejrzliwie,
-Spojrzałam w jego oczy i uwierzyłam,że wszystko co mówi o Albie wychodzi prosto z jego serca i naprawdę jemu na niej zależy. To jak pomożesz mi ?
-Szef każe,sługa wykonuje.-powiedział z bananem na twarzy.
-Podoba mi się twoje rozumowanie.-powiedziała Mechi.
-To jaki masz plan ?-zapytał
*
Wybaczcie,że musieliscie na niego długo czekać ale jakoś brakowało mi weny i czasu. Teraz postaram się dodawać wcześniej,bo będzie już po próbnych maturach.
Mam nadzieję,że wam spodoba mimo,że nie jest jakiś super ;d
Czy u was też napadał dzisiaj śnieg ? Widok z mojego okna:

Trzeba wymienić opony na zimowe drodzy kierowcy ! :D



poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 12

12.

-Nie wiem co ci naopowiadała Candelaria ale cokolwiek powiedziała nie wierz jej.-rozpoczął Facundo.-Ona się na mnie mści,bo zostawiłem ją. Nie spocznie dopóki nie zrobi czegoś co mnie zniszczy.-Brunetka nie wiedziała co ma zrobić. Z jednej strony wierzyła chłopakowi i chciała przytulić się do niego i go pocałować i być z nim na zawsze. Z drugiej strony już raz zaufała jednemu chłopakowi,a on wykorzystał ją i zostawił. Nie wiedziała czy Facundo nie postąpi tak samo. Wzięła głęboki wdech i już miała otwierać usta ale z opresji uratowała ją nauczycielka.
-Porozmawiamy później.-powiedziała cicho i odeszła. Przez resztę czasu w szkole Alba skutecznie omijała bruneta,gdyż bała się konfrontacji z nim. Z ostatniej lekcji wyszła z klasy jak najszybciej i pędem wybiegła ze szkoły. Niezbyt dały jej wysiłki,bo Facundowi udało się ją dogonić.
-Możemy dokończyć rozmowę?-zapytał z błagalna miną. Alba pokiwała głową i zaczęła się bawić zamkiem od swojej kurtki.-Powiedziałem prawdę, więc mam nadzieję,że mi uwierzysz.
-To jest trudne.-szepnęła czarnowłosa.-Jak ty byś zareagował gdyby ktoś naopowiadał Ci,że spotykam się z tobą tylko po to,żeby cię wykorzystać?-zapytała i spojrzała w jego czarne,błyszczące oczy.
-Wiem,że nie znamy się długo i nie wiele o mnie wiesz ale ja naprawdę nie umiałbym skrzywdzić dziewczyny. Domyślam się,że chodzą o mnie różne plotki ale to,że mam pieniądze,a raczej moi rodzice je maja nie oznacza,że jestem nadąsanym dupkiem. Nie odbija mi tak jak Cande,która myśli,że może kupić cały świat. Tini i Pablo też mieszkają w willach,a rodzice są różnymi wpływowymi ludźmi w Buenos Aires ale są normalnymi ludźmi. aby przetrwać w tej szkole musisz przestać słuchać innych.-powiedział Facundo po czym przytulił Albę.-Bardzo cię polubiłem.-brunet oderwał się od Hiszpanki i spojrzała na nią smutnymi oczami i po chwili odszedł zostawiając ją sama z mnóstwem myśli w głowie.
-Co on chcia?-do brunetki podeszła Mechi,a zaraz za nią Rugg.
-Porozmawiać ze mną.-powiedziała usilnie starając się aby jej głos nie zabrzmiał dziwacznie.
-Lepiej się z nim nie zadawaj. Ja wiem,ze jest przystojny i tak dalej ale jesteście z dwóch różnych światów i to może się nie udać.
-Mechi, ja wiem,że ty jesteś uprzedzona do bogaczy ale kto wie, może Albie akurat uda się zmienić Facundo,który swoją drogą nie jest złym chłopakiem.
-Słuchaj się Rugga,a na pewno dobrze na tym wyjdziesz. No błagam cię przecież oni wszyscy są tacy sami.
-A znasz ich?Rozmawiałaś z nimi kiedyś?-zadał pytania Mechi,a ona pokręciła przecząco głową.-No właśnie,a dobrze wiesz,że pozory mylą.
-Dobrze może i masz rację ale...ale...-powiedziała lecz nie dokończyła blondynka.
-I widzisz znów moje argumenty są górą. Jestemtaki genialny-powiedział Rugg ciesząc się jak głupi,a Mechi zaczęła go przedrzeźniać co wywołało śmiech Alby.
-Zachowujecie się jak stare dobre małżeństwo.-powiedziała próbując opanować śmiech.
-Jesteś głupi.-powiedziała Mercedes i odwróciła się od bruneta.
-Zginęłabyś beze mnie.-powiedział wesoło i przytulił się do obrażonej blondynki.- Ja wiem,że i tak mnie kochasz.
-I weź tu człowieku udawaj obrażoną.-westchnęła blondynka.

Brunet szedł spokojnie przez ulice Buenos Aires. Był dobrej myśli, wierzył,że Alba mu wybaczy i zaczną od nowa. Nigdy nie walczył o żadną dziewczynę ale tym razem było inaczej. Hiszpanka miała w sobie coś co go do niej przyciągało i powiedział sobie,że tak łatwo nie odpuści. Na samą myśl o jej pięknych oczach, o cudownym uśmiechu, o idealnej sylwetce było mu ciepło w duchu. Pragnął ją całować w jej malinowe usta, bawić się jej czarnymi,kręconymi włosami, być z nią na zawsze i na wieczność. Miał nadzieję,że w końcu mu się to uda,że to nie będzie tylko sen,który miał niedawno. Powrócił na ziemię gdy usłyszał,że ktoś go woła. Mozolnie odwrócił się aby zobaczyć kto przerywa mu gdy myśli o niej.
-Kochany, wołam cię i wołam,a ty się nie odwracasz.-powiedziała rozweselona Tini.
-Przepraszam,zamyśliłem się.-powiedział,gdy Tini się do niego przybliżyła.
-Przemyślałam sobie to o czym rozmawialiśmy ostatnio i chyba nie masz racji.-przygryzła wargę i widząc zakłopotanie na  twarzy Facunda,kontynuowała.-Candelaria się zmieniła i wierz mi,że ona już dawno wymazała ciebie z pamięci.
-Ty siebie słyszysz? Candelaria nigdy się nie zmieni. Przecież ona od najmłodszych lat starała się dominować w naszej paczce,a jak coś poszło nie tak to zawsze przez nas. I teraz też tak jest, szuka winy u wszystkich tylko nie u siebie. Mam pewność,że to ona za tym wszystkim stoi i zdania nie zmienię.-powiedział mocno zdenerwowany Facundo.Wkurzała go naiwność Martiny, przecież już niejednokrotnie miała z nią zatargi.
-Cande jest moja przyjaciółką i będę ją bronić. To nie jej wina,że się w tobie zakochała,a ty wolisz uganiać się za jakąś pierwszą lepszą. Kiedyś byliśmy zgraną paczką ale tu ty wszystko zepsułeś, nie ona.-powiedziała Martina i wyminęła zdziwionego bruneta. Ufała przyjaciółce i wiedziała,że ona nie zrobiła by czegoś takiego. Razem doszły do wniosku,że to pewnie któryś z przyjaciół Hiszpanki nagadał jej czegoś o nich. To się bardzo często zdarzało,bo ta banda wieśniaków-jak to w zwyczaju nazywała ich Cande- często o nich rozmawiała i obgadywała. Tini usiadła na ławce przy której umówiła się z Pablem. Patrzała tępo na trawę i myślała jak to teraz będzie. Była tak zamyślona,ze nie zauważyła,że ktoś obok niej położył śliczną herbacianą różyczkę.
***
Podoba się ? ;D

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 11

11.
Następnego dnia

Alba niechętnie weszła do szkoły. Bała się spotkania z Facundem. Natomiast brunet pojawił się szybciej w szkole,ponieważ chciał porozmawiać z Albą przed rozpoczęciem lekcji. Zauważył ją,a na jego twarzy od razu zagościł uśmiech. Poczuł coś przyjemnego w środku,miał ochotę do niej podejść i pocałować każdy skrawek jej ciała.
-Uu Facundo ale się wkopałeś.- brunet usłyszał za sobą głos swojego przyjaciela.
-Ja? Gdzie? Co? Kiedy?-zapytał zdezorientowany raz spoglądając na kolegę raz na czarnowłosą.
-Zakochałeś się.-powiedział z szerokim uśmiechem Pablo.
-Ja? Coś ci się pomieszało.-pokręcił głową Facundo.
-No pewnie bo to,ze oczy błyszczą ci jak nigdy dotąd, gdy patrzysz na Albę to uśmiech sam pojawia się na twojej twarzy i w rozmowie ze mną cały czas spoglądasz z utęsknieniem na nią nic nie znaczą. No idź do niej przecież ja ci nie bronię. Uważam nawet,że idealnie byście do siebie pasowali.
-Jest jeden problem.-westchnął brunet.
-Jaki?-zapytał zdziwiony Pablo. Brunet nie odpowiedział tylko spojrzał na otwierające się drzwi, do szkoły wszedł właśnie jego problem. Pablo podążył za jego wzrokiem i zaczął rozumieć o czym mówił przyjaciel.

Candelaria weszła tanecznym krokiem do szkoły. Miała idealnie ułożone włosy, idealną sukienkę i generalnie cała była idealna według niej rzecz jasna. Przeszła jak po wybiegu przez korytarz rytmicznie machając biodrami.
-Witaj nieudacznico.-szepnęła do ucha Alby,a ta aż podskoczyła.- Jak było wczoraj? Pewnie dałaś wygrać Facundowi zakład.-powiedziała z chytrym uśmieszkiem na twarzy.- Mogłabym się spodziewać tego,ze z chęcią wskoczysz mu do łóżka.- Alba już otwierała usta żyby coś powiedzieć ale ktoś jej przeszkodził.
-Odczep się od niej.-koło Alby pojawił się Ruggero.- Idź powkurzaj kogoś innego albo zajmij się własnym życiem.
-Już zmieniłaś obiekt zainteresowań? Myślałam,że to ja jestem szybka.

-Z tego co widzę to masz problemy,a nie problem.-podrapał się po głowie Pablo patrząc na ta sytuację.
-Co ten goguś chce od mojej Alby.-powiedział Facundo przez zaciśnięte zęby.
-Widzisz mówiłam Ci,że ona nie jest dla ciebie. Już ma cię gdzieś.-obok nich pojawiła się Candelaria.
-Czego od nas chcesz?-zapytał Pablo. Tak naprawdę nigdy nie lubił brązowowłosej, tolerował ją tylko ze względu na Martinę.
-Jesteśmy przyjaciółmi powinniśmy trzymać się razem.-powiedziała obejmując chłopaków. Oni jak najszybciej się od niej odsunęli.
-Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi.-powiedział Facundo i odszedł. To samo uczynił Pablo.
"Ze mną się nie zadziera."powiedziała w myślach brązowowłosa"Jeszcze zobaczycie na co mnie stać."

-Pamiętaj jakby ta dzikuska jeszcze cię napastowała to zaprowadź ją do mnie ja z nią zrobię porządek.-uśmiechnął się Ruggero.- Będę twoim ochroniarzem.
-Dziękuję ale chyba nie potrzebuję ochroniarza.-zaśmiała się Alba.
-Ale jakby co to wiesz gdzie mnie szukać.-powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej.-Od czego są przyjaciele?

-Nie chcę cię martwić ale chyba masz konkurenta.-zakomunikował Pablo.
-Właśnie widzę.-warknął brunet.
-Walcz o nią zanim jakiś wieśniak ci ją odbierze. Idź do niej.-powiedział władczym tonem Pablo i delikatnie popchnął przyjaciela w stronę hiszpanki.

-Ee... Czy my możemy porozmawiać?-zapytał się nieśmiało Facundo gdy jakimś cudem udało mu się podejść do Alby. Ta spojrzała na Ruggera szukając odpowiedzi na pytanie zadane przez bruneta.
-Masz minutę.-warknęła do niego.  Nowy przyjaciel brunetki oddalił się od nich i zostali sami nie licząc oczywiście kilkudziesięciu otaczających ich ludzi.- Czego chcesz?

***
Proszę bardzo Sarro na twoje życzenie pojawił się rozdział ;d Napisałabym go pewnie gdzieś tak za tydzień ale skoro chciałaś szybciej to niech będzie ;d Wiem że pewnie nie marzyłaś o takim no ale nie mam głowy n wymyślanie innego ;d

środa, 9 października 2013

Rozdział 10

10

Alba szła wściekła przed siebie. znowu dała się wykorzystać jakiemuś chłopakowi. Z jej oczu popłynęło parę łez, starła je szybko ale na ich miejsce pojawiły się nowe.
-Alba poczekaj.-usłyszała za sobą głos Facunda ale nie zamierzała się odwracać tylko przyspieszyła kroku.- stój.-brunet dogonił ją i złapał ją za nadgarstek.- Dlaczego tak postąpiłaś?
-Myślałeś,że się nie dowiem? Jesteś świnia myślisz,że jak masz kasę to wszystko ci wolno. Ja nie jestem taka naiwna ja wszystkie inne. Nie zaciągniesz mnie do łóżka, nawet o tym nie myśl !-brunetka zaczęła krzyczeć.
-O czym ty mówisz?-powiedział zdezorientowany Facundo.- W życiu nie wykorzystałem żadnej dziewczyny.
-Jesteś niemożliwy! Kłamiesz patrząc mi w oczy. Myślisz,że jak zrobisz minę niewiniątka to każda...-nie dokończyła,ponieważ chłopak pociągnął ja do siebie i pocałował. Ta na początku odwzajemniła jego pocałunek ale po chwili doszło do niej,że to część jego gry i odepchnęła go od siebie.-Nigdy więcej tak nie
rób.-warknęła i wytarła ze swoich ust jego smak.-Daj mi święty spokój.-z jej oczu popłynęły łzy,których nie mogła powstrzymać. Odwróciła się od bruneta i podążyła w stronę parku.
-Alba!-krzyknął za nią chłopak ale po chwili stwierdził,że jak pobędzie sama to jej przejdzie.
-Kopciuszek ci uciekł? Przykro mi.-powiedziała Candelaria,która od dłuższego czasu przyglądała się temu wydarzeniu.
-Coś ty jej nagadała?-odwrócił się aby zobaczyć jędzowatą twarz swojej byłej.
-Dlaczego z góry zakładasz że to moja wina?-zapytała z miną niewiniątka.
-Znam Ciebie.-powiedział opierając dłonie na biodrach.
-Ja tylko wyświadczam ci przysługę.-powiedziała zagryzając wargę. Widząc zakłopotanie na twarzy bruneta kontynuowała swoją wypowiedź.-Pomyśl o tym jak zareagowaliby twoi rodzice gdybyś przyprowadził do siebie tą wieśniaczkę. A twoja reputacja? Przecież jakby nasi przyjaciele dowiedzieli się,że z nią chodzisz byłbyś skończony. Zastanów się dwa razy zanim coś zrobisz. Biedny zakochany Facundo.-powiedziała kiwając głową.-Radziłabym ci iść się umyć,bo turyści zaczynają robić ci zdjęcia.-zakomunikowała Candelaria po czym odwróciła się zamaszyście,aż Facundo poczuł na swojej twarzy jej gęste włosy.-Pa.-odwróciła się na chwilę aby wysłać mu całusa,a po chwili zniknęła z pola widzenia.

Alba oparła się o najbliższe drzewo.Dalej nie mogła iść,ponieważ przez łzy nic nie widziała. Usiadła na wystającym korzeniu drzewa i schowała twarz w kolana. W myślach przeklinała swoją naiwność. Otuchy dodawało jej jedynie to,że szybko przejrzała na oczy i nie dała się do końca wykorzystać Facundowi. Mimo wszystko czuła zażenowanie.
-Ten frajer opowie teraz wszystko swoim znajomym i będą mieli powód do żartów.-powiedziała przez łzy czarnowłosa.
-Dobrze się czujesz?-Alba usłyszała pewien głos i jak najprędzej uniosła głowę aby zobaczyć do kogo należy. Nie była zbytnio zadowolona gdy zobaczyła posiadacza tego głosu. 
-Tak oczywiście.-odburknęła i starła zły,które natarczywie napływały z jej oczu. Próbowała wstać ale zrobiła to nieudolnie i gdyby nie ten uroczy brunet pewnie leżałaby w szpitalu z gipsem na nodze.
-Spokojnie.-powiedział brunet łapiąc ją za rękę,aby pomóc jej wyjść z labiryntu korzeni.- Na pewno wszystko w porządku?-zapytał z troską w głosie Ruggero.
-Nie udawaj rycerza na białym koniu doskonale wiem,że jesteś taki sam jak wszyscy chłopacy.-powiedziała chłodno czarnowłosa wyrywając swoją dłoń z dłoni bruneta.
-Już wiem co jest przyczyną twojego smutku. Uwierz mi nie każdy chłopak jest taki sam.-powiedział unosząc kąciki ust do góry.
-Szkoda,że trafiam na samych drani.-powiedziała spoglądając na bawiące się dzieci. Chciałaby mieć znowu te 7-8 lat,wtedy życie było takie beztroskie. Nie było żadnych problemów,a teraz jest ich coraz więcej. Alba westchnęła i spojrzała na przybysza.-Ja...ja nie chciałam ciebie urazić.-powiedziała patrząc na niego ze smutną miną.
-Nic nie szkodzi.-powiedział z uśmiechem.-Krytyka przyda się każdemu. Może w ramach przeprosin zaprosisz mnie na lody?-powiedział pokazując swoje białe uzębienie,a Alba zaczęła się śmiać.
-Ruggero czy wybrałbyś się ze mną na lody?-zapytała próbując zachować powagę.
-Co za miła niespodzianka. Z chęcią sie z tobą wybiorę.-powiedział i po chwili szli w stronę lodziarni.

-Co ci się stało?-zapytała Tini gdy zobaczyła Facunda.
-Cande się stała.-burknął brunet.-Mogę wejść?-zapytał się przyjaciółki,a ta pokiwała głową.
-Idź umyj głowę,a później pogadamy.-powiedziała zamykając drzwi.-Mam ci przynieść coś na przebranie?-zapytała,a on pokręcił przecząco głową i mozolnie poszedł do łazienki. Kilka minut później Facundo powrócił do salonu w którym czekała na niego jego przyjaciółka z parująca kawą z mlekiem.- Trzymaj.-podała mu kubek.-Opowiesz mi co się stało?-zapytała z niecierpliwością.
-Umówiłem się z Albą z naszej klasy...-przerwał aby upić łyk kawy.- Ta "randka" nie wyszła nam,ponieważ twoja przyjaciółeczka nagadała coś jej.
-Masz pewność,że to Cande?
-Tak mam pewność.-powiedział stanowczym głosem.-Rozumiem,że to twoja przyjaciółka ale nie musisz jej we wszystkim bronić.
-Nie bronię jej, po prostu rozmawiałam z nią ostatnio i twierdziła,że już ma ciebie gdzieś.
-Najwidoczniej okłamała Ciebie.-powiedział odstawiając kubek na szklany stolik.
-Może ona chce cie chronić?-zapytała niepewnie,a brunet zaczął się śmiać i kręcić głową z niedowierzania.-Przecież ty nic nie wiesz o tej dziewczynie,a Camde jako dobra przyjaciółka chciała ci pomóc.
-Przestań jej we wszystko ufać.-powiedział Facundo z powaga w głosie.- Dzięki za kawę ale pójdę już do domu.-wstał i udał się do drzwi.-Zastanów się czy warto wierzyć we wszystko co mówi Candelaria.-Facundo wyszedł zostawiając Martinę z mętlikiem w głowie.

***
Mam dzisiaj bardzo, bardzo, bardzo dobry humor więc postanowiłam napisać długo wyczekiwany przez was rozdział ;d Mam nadzieję,że warto było czekać ;)